W jednym słowem to było ciężki rok.
Kataklizm Wschodnej Japonii 11 marca wstrząsnął cały świat,
przypomnił mi mocno więż z Japonią.
Nigdy wcześniej nie czułam tak silnie tożsamości japońki.
Mimo brak bezpośredniego szkód osobistych głęboki wstrząs przez kataklizm rozbił całkowicie moje codzienne życie. Jednak nastąpił odruch o przełożenie tej ujemnej energii na pozytywną, rzuciłam się w akcję społeczną w formie zbiórki ofiar dla poszkodowanych. Wiązałam się z jednym miastem z regionu Tohoku, Kesennuma, z którym nie miałam żadnego związku wcześniej.
Akcja zbiórki i wizyta Kesennumy. To moje największe osiągnięcie 2011.
Niezliczone słów ubolewania i współczucia od polaków po kataklizmie. Wielkie podziękowanie za ich dobroć.
A w Kesennumie poznałam ludzi stawiająych czoło mimo tragedię nie do opisania.
Dostałam ogromną siłę od nich.
Nigdy nie mówiłam tak dużo tak z sercem "Dziękuję" jak w tym roku.
Dziękuję, rok 2011.
Będę mieć 50 lat.
Mimo 50 lat jestem leniwym nierobem, nie potrafi nic, jest niedojrzała.
Istnieje tylko niepewmność.
Ale muszę pójść do przodu. Nie mogę poddać się takiej niepewności.
Tak obdarzona szczęśniaczka nie ma prawa się załamać.
"ODAZUNAYO!"
Dostałam dobre słowo z Kesennumy.
Powtarzam sama w sercu.
Nigdy nie poddaję się.
"ODAZUNAYO!"
Roku 2012, - zróbmy z niego szczęśliwy rok!